Przyszła pora na Lasagne, (czyli po naszemu lazanie) z akcentem na drugą sylabę. Zostało trochę produktów z ostatnich zakupów, także na spokojnie zmieściliśmy się.
Może zacznę od sosu Bolońskiego. Zrobiliśmy na szybko jak w przepisie ale z mojego marnego doświadczenia (kilka misięcy na południu Europy), wiem że przygotowanie dobrego, oryginalnego włoskiego sosu bolońskiego zajmuje ok. 3 godzin. Wtedy konsystencja jest idealna, a wszystkie składniki dokładnie przenikają się aromatem. Zdajemy sobie sprawę, że nikt nie będzie siedział 5 godzin w kuchni aby przygotować danie. chyba, że ktoś jest zawodowym kucharzem, ale do takich ludzi (cały projekt reklamowy Lidl'a) ta oferta nie jest przygotowana. Ważne że możemy 'liznąć' kuchni świata ;)
Przytaczam przepis:
- mozzarella pokrojona na plasterki: 3 kulki
- makaron lasagne: 9 płatów
- suszone pomidory, pokrojone na paseczki: 1 słoik
- cebula, obrana i pokrojona na kosteczkę: 1 szt.
- mięso mielone z łopatki: 500 g
- pomidory pelatti: 2 puszki
- zioła prowansalskie: 1 łyżka
- liść laurowy: 1 szt.
- oliwa z oliwek: 1 łyżka
- masło 82%: 30 g
- mąka pszenna typu 450: 50 g
- mleko 3,2%: 250 ml
- gałka muszkatołowa: do smaku
- sól: do smaku
- pieprz: do smaku
Dla 4 osób
Czas przygotowania: 30 minut
Czas pieczenia: 25 minut
*Przygotuj trzepaczkę, drewnianą łyżkę i naczynie żaroodporne.
*Rozgrzej piekarnik do 180 stopni C (termoobieg).
Sos boloński: W garnku rozgrzewamy 1 łyżkę oliwy z oliwek i smażymy wcześniej pokrojoną cebulę do momentu, aż się zeszkli. Cały czas mieszamy. Do zeszklonej cebuli dodajemy mięso mielone, smażymy, cały czas mieszając widelcem. Do garnka dodajemy najpierw sok z pomidorów pelati, same pomidory delikatnie rozgniatamy widelcem i również wrzucamy do garnka, następnie wrzucamy liść laurowy, łyżkę ziół prowansalskich i pieprz.
Całość często mieszamy drewnianą łyżką, rozdrabniając pomidory. Podgrzewamy przez mniej więcej 5 minut. Sos boloński zdejmujemy z ognia, doprawiamy solą.
Sos beszamelowy: W czystym garnku rozgrzewamy 250 ml mleka. W kolejnym garnku roztapiamy 30 g masła. Do roztopionego masła dodajemy 50 g mąki pszennej. Całość podgrzewamy przez mniej więcej 2 minuty, cały czas mieszając. Do masła i mąki dodajemy gorące mleko. Za pomocą trzepaczki mieszamy całość (w sosie nie może być grudek). Garnek zdejmujemy z ognia, dodajemy gałkę muszkatołową, sól i pieprz. Mieszamy. Jeśli sos beszamelowy jest zbyt gęsty, dodajemy do niego jeszcze odrobinę mleka.
Sos boloński, lasagne, sos beszamelowy dzielimy na 3 równe części, natomiast suszone pomidory i ser mozzarella na 2 części. Na dno naczynia żaroodpornego wykładamy pierwszą warstwę sosu bolońskiego, 3 płaty lasagne, następnie za pomocą szpatułki wykładamy warstwę sosu beszamelowego, część suszonych pomidorów, warstwę mozzarelli, ponownie sos boloński, 3 płaty lasagne, sos beszamelowy i suszone pomidory, ponownie sos boloński, 3 płaty lasagne i sos beszamelowy. Na samej górze układamy plasterki mozzarelli.
Całość wkładamy do piekarnika na środkową kratkę, na mniej więcej 25 minut (sprawdzamy po 20 minutach).
Jest to pierwsze danie które wystarczyło dla 4 osób, pisząc pierwsze może się trochę zagalopowałem, bo jest to dopiero trzecie danie. Z drugiej strony jak się przygotuje mniej, nikt nie zostawia resztek na talerzu, dzięki czemu nie wyrzucamy i oszczędzamy. Poniżej zdjęcie z foremki za jedyne 9,99 PLN.
UWAGA: Należy zwrócić uwagę aby makaron, był przykryty sosami, serem, wtedy pobierze z nich wode i nie będzie surowy.
No może nie wygląda na pierwszy rzut oka zbyt apetycznie, mi kojarzy się z dużą misą z psią karm, ale to moje osobiste odczucie.
A smak ? Bardzo smaczne danie, wręcz z polotem. Po podaniu na talerz, udekorowaniu naprawdę niejedna restauracja mogłaby się powstydzić, zarówno wykonania jak i smaku którego brakuje w naszych polskich restauracjach. Rozumiem Magdę G. z popularnego programu TV, która krzywi się za każdym razem kiedy degustuje te ochłapy które niestety, my jako klienci / konsumenci musimy czasem zjeść gdy najdzie nas ochota na restauracje.
Nie o tym jednak ten blog aby komuś ubliżać. Ale z chęcią mógłbym się podzielić miejscami gdzie nie warto zjeść, a gdzie można przesiedzieć nie jeden wieczór.
Wracając do Lasagne'i: Gorąco polecam !